piątek, 20 lutego 2015

Nienawidzisz czy kochasz? (Miniaturka, Szkolne, Yuri)

Skąd mi się w ogóle wzięło to opowiadanko? Cóż, jak każdy chyba uczeń, nie chcę wracać do szkoły ;^; A opowiadanko jest po to, żeby mi przypomnieć, że zawsze mogło być gorzej.

Każdy uczeń wie, że powrót do szkoły po mile spędzonym weekendzie jest trudny. Dla niektórych nawet jeszcze trudniejszy. Do takich osób tego konkretnego poniedziałku zaliczała się Mila. Przechorowała ostatni tydzień, wskutek czego zwleczenie się z łóżka o (barbarzyńskiej) godzinie szóstej rano, zjedzenie szybkiego śniadania, półgodzinny marsz do LO i nauka (o ile można tak nazwać siedzenie w ławce i słuchanie, bez żadnego zrozumienia, słów nauczycieli można uznać za uczenie się) wyczerpały ją psychicznie. W tej chwili siedziała z głową na kolanach i słuchawkami na uszach pod salą od matematyki. "To już ostania lekcja tego dnia" - powtarzała sobie. "Dam radę. Co prawda materiał jest trudny, Parabola jest jedną z najbardziej wymagających nauczycielek, a ja kompletnie nie ogarniam, nawet najprostszych wzorów matematycznych, ale to nic, dam sobie radę."
- Wszystko w porządku? - zapytała Milę siedząca obok Alina, przewodnicząca klasy.
- Tak, tak - Mila oparła się o ścianę. - Po prostu trochę zmęczył mnie dzisiejszy dzień.
- Rozumiem cię doskonale, dwa sprawdziany i do tego matma na koniec dnia. Myślisz, że zrobi nam kartkówkę?
- Nawet tak nie żartuj.
W chwili w której skończyła mówić, zadzwonił dzwonek, a minutę po tym jak Mila zwinęła i wrzuciła do plecaka słuchawki, pod klasą zjawiła się Parabola, nauczycielka matematyki. Szybko wpuściła uczniów do klasy. Uczniowie siedzący z tyłu nie zdążyli jeszcze dojść do swoich ławek, gdy nauczycielka zapytała:
- Ale czy ja mogę już zacząć lekcję? - w jej głosie brzmiały jednocześnie wyrzut i pogarda. Mieszanka idealna, aby ponad dwadzieścia rozgadanych młodych dziewcząt i kilku chłopców uciszyć na co najmniej dwadzieścia minut. Gdy wszyscy wyjęli zeszyty oraz inne niezbędne przedmioty, rozpoczęła się lekcja.
- Na razie nie notujcie, dam wam na to czas. Na razie słuchajcie, jak będę to wyjaśniać - powiedziała nauczycielka, rysując na tablicy kąt. - Żeby wyznaczyć sinus, cosinus, tangens lub cotangens dowolnego kąta, musicie....
Mila starała się słuchać, ale jej uwagę odciągał wygląd nauczycielki. Miała wrażenie, że pojawiło się coś nowego, ale nie mogła skojarzyć co to było. Ubrania? Nie, jak zwykle elegancka czarna sukienka z niedużym dekoltem. Buty też w porządku. Fryzura? Ten sam farbowany blond i cięcie co zawsze. W tym momencie nauczycielka się odwróciła. Makijaż? Nie. Naszyjnik? Tak, to jest to. Pierwszy raz Mila widziała, żeby profesorka miała na szyi coś oprócz bluzki. Srebrna sówka zakołysała się między piersiami, gdy nauczycielka zaczęła się przechadzać między ławkami. Piersi też ma niczego sobie, mówiąc szczerze. I w ogóle nieźle się trzyma, jak na kobietę w jej wieku. Dziewczyna nie wiedziała, ile dokładnie Parabola ma lat, ale na pewno więcej niż jej mama. Moment, jeśli psorka przechadza się między uczniami... Mila spojrzała na tablicę. Tak jak się spodziewała, na tablic były dwa bardzo szczegółowe rysunki oraz mnóstwo obliczeń. Nastolatka pobiła chyba rekord w szybkim pisaniu, bo gdy nauczycielka zbliżyła się do jej ławki, kończyła przepisywać obliczenia z drugiego rysunku.
- Dobrze moi drodzy, przechodzimy do ćwiczeń - powiedziała w końcu Parabola, siadając za biurkiem. - Dyżurny niech zetrze tablicę, a reszta otwiera zbiory na zadaniu 6,10. Kto spróbuje je rozwiązać przy tablicy? Nie bójcie się, ja pomogę - rzuciła uczniom uśmiech smoka, któremu właśnie przyniesiono na pożarcie wyjątkowo śliczną księżniczkę. - Nikt? No dobrze, to dyżurna, skoro i tak już stoi.
Dyżurna, która właśnie była w połowie drogi do swojej ławki, zawróciła się na pięcie, po drodze pożyczając od kogoś zbiór i z miną skazańca idącego na ścięcie, przepisała przykład.
Koniec końców udało jej się wybrnąć z kłopotu, jednak gdy skończyła, do dzwonka zostało zaledwie kilka minut.
- Myślę, że zdążymy jeszcze zrobić pierwszy przykład z zadania 6,13. Oczywiście, to czego nie zdążyliśmy zrobić na lekcji, robicie w domu. Więc, kto się zgłasza? Nikt? No to weźmiemy kogoś, kogo dawno nie widziałam przy tablicy - zerknęła do dziennika. - Mila, ty ostatnio chorowałaś, to chodź, poćwiczysz sobie.
Nastolatka z duszą na ramieniu i zbiorem zadań w ręku podeszła do tablicy. Otworzyła mazak. Przepisała przykład. Zrobiła do momentu, do którego umiała zrobić. Zamarła, błagając w myślach o dzwonek.
- No, co się stało? - zapytała Parabola. Sekundę po tym jak wybrzmiała ostatnia sylaba pytania, zadzwonił dzwonek. Uczniowie zaczęli się cichaczem pakować, a Mila starała się niepostrzeżenie przemknąć do ławki.
- Wszyscy wychodzą, a Mila wraca do tablicy - zarządziła nauczycielka. Wszyscy momentalnie się zmyli, jedynie przyjaciółka Mili, Margot, zatrzymała się na chwilę, aby pocieszająco uścisnąć ramię dziewczyny. Po wyjściu ostatniej osoby, Parabola zamknęła drzwi na klucz, po czym oparła się o pierwszą ławkę, obserwując jak dziewczyna męczy się z zadaniem.
- W ogóle nie uważałaś na mojej lekcji, prawda? - podeszła i oparła się o ramię dziewczyny, ujmując jej trzymającą marker dłoń swoją. - Ten wzór - zakreśliła markerem okrąg dookoła niego. - Trzeba przekształcić - dokonała odpowiedniego przekształcenia, po czym puściła rękę dziewczyny, nie przestając się o nią opierać. - Dalej spróbuj sama.
Mila podstawiła dane do wzoru i zaczęła rozwiązywać zadanie, co jakiś czas zerkając kątem oka na nauczycielkę.
- Podobam ci się? - zapytała znienacka kobieta. Dłoń dziewczyny zamarła chwilę przed tym, jak chciała podkreślić wynik, a nauczycielka mówiła dalej. - Zauważyłam, że często mi się przyglądasz.
- Emm, co powinnam teraz zrobić?
- Zależy, o co pytasz - Parabola ponownie chwyciła dłoń dziewczyny i podwójną linią podkreśliła wynik. Następnie zatknęła i odłożyła marker. Potem szybkim i stanowczym ruchem obróciła dziewczynę, sadzając ją na półce pod tablicą. Teraz ich głowy znajdowały się na równym poziomie, a piersi zetknęły. Srebrna sówka ukuła ją w okolicach obojczyka. Mila oddychała płytko, zaskoczona i nieco przestraszona. A że jej usta były akurat otwarte... Poczuła wargi kobiety przy swoich, a po chwili także język w ustach. Pisnęła cicho, gdy nauczycielka włożyła jej rękę pod bluzkę. W chwili, kiedy profesorka pieściła przez stanik pierś uczennicy, ktoś zapukał do drzwi. Nauczycielka oderwała się niechętnie od dotychczasowego zajęcia.
- Spakuj się i wyjdź. Dokończymy innym razem - powiedziała swoim zwykłym tonem, tak jakby nic się nie wydarzyło, na tyle głośno, żeby osoba za drzwiami mogła do usłyszeć. Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wystarczyła minuta, żeby była gotowa do wyjścia. Wtedy profesorka otworzyła drzwi, wpuszczając do środka kolegę-matematyka, który miał do omówienia jakąś ważną sprawę.
Mila wyszła niezauważona, wciąż się rumieniąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz