czwartek, 29 stycznia 2015

Demon's Fate (Romans, Fantasy, Yuri) - część I

Opowiadanie, dla osiągnięcia lepszych wrażeń należy czytać, słuchając piosenki Within Temptation - A Demon's Fate.
Opowiadanie zostało zainspirowane grą Anioły vs Demony na forum MF. Osoby tam występujące istnieją naprawdę, choć mają inne imiona i zapewne inaczej wyglądają. Kto jest kim, nie będę mówić, coby nie psuć zabawy tym, którzy lubią się bawić w zagadki ;)



CZĘŚĆ I - POCZĄTEK OBSERWACJI
Przysiadłam na drzewie na dawnym polu bitwy. Nareszcie chwila spokoju od codziennej lataniny po drabinie bytów. Oparłam głowę o pień i odetchnęłam. Już miałam rozwinąć błyszczące skrzydła, gdy usłyszałam głosy. Leniwie zerknęłam na dół. O, o, niedobrze - to demony. Do tego słynne lubieżne trio. Bliźniaczki: Sariel i Jetrel oraz ich niezwykła kochanka - Gaudriel. Trzy demonice o ciałach młodych dziewcząt:
Sariel, wysoka, o stalowym spojrzeniu, ciemnych włosach, starsza z bliźniaczek,
Jetrel, równie wysoka, acz o łagodniejszym spojrzeniu, rudowłosa, młodsza bliźniaczka
i
Gaudriel, niższa od nich, ze złotymi lokami i szaleństwem skrytym na dnie szmaragdowych oczu. Niektórzy sugerują, że upadek spowodowała jej choroba psychiczna, rozdwojenie jaźni. Jedno ja było nimfomanką, a drugie cnotliwą anielicą. Anielica któregoś razu próbowała targnąć sie na swoje życie i wtedy strącono ją w Otchłań. Od tamtego momentu ciałem rządzi nimfomanka, którą z otchłani uwolniły Bliźniaczki, poszukujące towarzyszki dla swoich "zabaw".
Poszły pod drzewo naprzeciwko. Mam nadzieję, że żadna z nich nie podniesie wzroku. Jestem tylko zwykłą anielicą. W starciu z kimś tak potężnym jak one nie mam żadnych szans.
- Tutaj miałyśmy się spotkać z Kamael, nie? - zapytała Jetrel.
Kamael - ta, która widzi Boga. Najsłynniejsza malarka aktów i anielica. Bynajmniej nie upadła, chociaż mówiono, że pracuje dla tego, kto zapłaci najwięcej.
- Zgadza się - potwierdziła Sariel.
- A co wy na to - odgarnęła złocisty lok z czoła Gaudriel. - Żeby się trochę, no wiecie, odstresować? W końcu pierwszy raz malują nam akt. - Wymownie przeciągnęła palcem po swoim obojczyku.
Właściwie anioły, zwłaszcza tak młode i niedoświadczone jak ja, nie powinny oglądać takich rzeczy, ale jakoś nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Wczoraj całą noc spędziłyśmy pod kocykiem - uśmiechnęła się, chwytając Gaudriel pod brodę, Sariel.
- Dokładnie - Jetrel zaszła Gaudriel od tyłu i położyła dłonie na jej biodrach. - Nie masz jeszcze dosyć?
- Was... - roześmiała się perliście Gaudriel. Zarzuciła ręce na szyję Sariel i otarła się o Jetrel. - Was nigdy nie mam dosyć.
Ich ciała zbliżyły się do siebie. Włosy zmyły się w jedną, kolorową plamę, ręce się poprzesuwały, oddechy przyśpieszyły i... i właśnie wtedy coś zaszeleściło w koronie drzewa, pod którym stały. Podniosły głowy jednocześnie, jak jeden organizm (a ja chwilę po nich). Stały chwilę w ciszy.
- Pewnie wiewiórka - skomentowała Jetrel.
- Albo jakiś p-t-a-sz-e-k - zachichotała Gaudriel.
Po chwili demonice znowu zajęły się sobą. Ja jednak wiedziałam, że to nie była wiewiórka, ani ptaszek. Anioły potrafią ukryć swój blask przed upadłymi, ale nie przed sobą nawzajem. Obserwowała je - oprócz mnie - jeszcze jedna anielica. Tak jasno błyszczeć mogła tylko jedna - Elishama (mój Bóg słyszy). Jedna z najstarszych i (moim skromnych zdaniem) najpiękniejszych anielic. Moja pierwsza, nigdy nie wyznana i podziwiana z ukrycia miłość. Mogłaby mieć każdego, ale plotki głoszą, że woli upadłych. Zaraz - tknęła mnie myśl - ale co Lisham tutaj robi? Gdyby wykonywała misję, po prostu by do nich podeszła. Czyżby więc miała tylko obserwować? Musi być jakiś sposób, aby się tego dowiedzieć.
KONIEC CZĘŚCI I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz